Ryszard Czarnecki jest jedną z tych postaci publicznych, które zasługują - co wcale nie jest takie częste w dzisiejszych czasach - na szacunek i zaufanie swych wyborców wyznaczających go w demokratycznych wyborach od dość dawna do pełnienia funkcji poselskich. Jego życiorys jest wszystkim znany, a jego kompetencje są przez wielu wysoko cenione.
Jako bloger Salonu demonstruje wysoką klasę, rzadko właściwie prezentowaną w blogosferze. Pisze znakomitą polszczyzną, często lekko i dowcipnie. I zawsze kulturalnie nawet o adwersarzach.
I oto, na blogu takiej osoby od wielu miesięcy dzieją się rzeczy skandaliczne. Stał się on miejscem bluzgów, najprymitywniejszych ataków personalnych, miejscem gdzie na wszystko - i zupełnie bezkarnie - mogą sobie pozwolić podłe indywidua.
Kiedy wreszcie zareagowałam (dodatkowo poruszona atakiem na inną jeszcze osobę) i zgłosiłam sprawę administracji, a nawet napisałam o tym notkę na swoim blogu - odpowiedzią była cisza. Oczywiście cisza. Żadnej reakcji, żadnej odpowiedzi, żadnego Ephorosa.
Administracjo! Czy Administracja ma jakąś w tym satysfakcję, chichocze sobie skrycie upubliczniając te bluzgi na stronie głównej prawie każdego dnia?
Oskarżam Administrację o współudział w trollowaniu.
Aspiryna